niedziela, 30 marca 2008

Stracone 11 dni według Hy Ruchlisa, czyli bajeczka dla inteligentnych inaczej

[Ten wpis jest znacznie (wręcz drastycznie) skróconą i odrobinkę poprawioną wersją tekstu znajdującego się na mojej stronie www. Ponieważ w najbliższym czasie stronę czeka przeprowadzka, robię na niej sukcesywnie porządki, które mają zwiększyć jej przejrzystość. W tym celu niektóre teksty przenoszę na blogi].

----

Hy Ruchlis jest jednym z guru racjonalizmu. Jego uczące (rzekomo) logicznego myślenia dzieła zalecane są przez Uniwersytet Warszawski jako lektura dla studentów. Kiedy widzę takie rzeczy, najpierw włosy stają mi dęba na głowie, a potem zaczynam rozumieć, dlaczego uczelnie wypuszczają rzesze niezdolnych do samodzielnego myślenia tumanów i fanatyków światopoglądowych.

Bajeczka ta, mająca ośmieszać astrologię, w rzeczywistości demaskuje jedynie nieumiejętność logicznego myślenia i brak elementarnej wiedzy jej autora oraz totalną bezmyślność jego wielbicieli.

„Stracone 11 dni”

Kiedy Jerzy Waszyngton był młody, jego znakiem zodiaku był Wodnik, ponieważ Waszyngton urodził się 11 lutego. Jednak później jego znak zodiaku zmienił się na Ryby, pomimo iż nie zmieniła się jego osobowość. W jaki sposób dokonała się ta niezwykła przemiana?

W połowie XVIII wieku rząd brytyjski przyjął kalendarz gregoriański, zaproponowany w roku 1582 przez papieża Grzegorza XIII. Kalendarz juliański oparty był na roku o długości 365 dni. To jednak jest o ćwierć dnia za mało. W wyniku tego kalendarz stopniowo się opóźniał. Aby zniwelować różnicę, która powstała do połowy XVIII wieku, rząd brytyjski zdecydował, że należy opuścić 11 dni, by móc przyjąć bardziej poprawny kalendarz gregoriański.

Daty urodzenia wszystkich w Królestwie Brytyjskim, włączając w to Jerzego Waszyngtona, zmieniły się nagle o 11 dni. Data urodzenia samego Waszyngtona, pierwotnie 11 lutego, zmieniła się nagle na 22 lutego; tym samym zmienił się również jego znak zodiaku: z Wodnika na Ryby.

To wydarzenie większości z nas może wydawać się zabawne, ale dla wyznawców astrologii może stanowić bardzo poważny problem. Dokładna data urodzenia jest podstawowym czynnikiem w ustalaniu horoskopu. Tymczasem mamy tu do czynienia z sytuacją, kiedy w ciągu życia zmieniają się - w uzasadniony sposób - daty urodzeń milionów ludzi.

Jak astrologowie zareagowali na to poważne zagrożenie dla podstawowej przesłanki ich teorii? W ogóle nie zareagowali! Po prostu postępowali tak jak poprzednio, ignorując „znikające” 11 dni. Nie zrozumieli, jakie znaczenie ma ten fakt dla głównej przesłanki ich konstrukcji myślowej - powinni tymczasem powiedzieć sobie: „STOP. Coś nie gra z tą naszą teorią. Musimy sprawdzić, co”.


Hy Ruchlis „Jak myśleć logicznie”

Uważasz, że ten tekst ma sens? W takim razie czym prędzej powinieneś powiedzieć sobie „STOP. Coś jest nie w porządku z moją inteligencją i zdolnością logicznego rozumowania”.

Jeśli po przeczytaniu tej anegdotki śmiejesz się złośliwie, bo jesteś przekonany, że pan Ruchlis skompromitował astrologów i nie widzisz w tym wywodzie żadnego błędu logicznego koniecznie przeczytaj ten tekst jeszcze raz, tym razem bardziej uważnie i spróbuj uruchomić swoje szare komórki.

Jeśli w dalszym ciągu nie pojmujesz, w jaki sposób zostałeś wyprowadzony w pole, nie matrw się - po przeczytaniu moich wyjaśnień masz szansę odkryć, w jaki sposób pan Ruchlis zbija kapitał na nieuctwie i głupocie pseudointelektualistów!

A więc do dzieła!

Błąd 1: żadne dni nie mogą tak sobie po prostu zniknąć z roku astronomicznego ani się w nim nagle pojawić, ponieważ jest to fizycznie niemożliwe.

Bez względu na obowiązujący kalendarz rok zwrotnikowy zawsze trwa 365 dni 5 h 48 min 46 s (czyli 365,2422 doby), nawet jeśli niewykształcone władze ziemskie o tym nie wiedzą.

Błąd 2: Słońce za nic ma błędnie wyliczony kalendarz i nie przejmując się tym wędruje po ekliptyce zgodnie z prawami boskimi, astronomicznymi i astrologicznymi, tak więc nie przeniesie się do innego znaku Zodiaku tylko dlatego, że jakiś nieuk nie umie liczyć, nie ma wyobraźni przestrzennej i brak mu zdolności logicznego myślenia.

Zauważ, że astronomicznie nic się nie zmieniło.

Ziemia nie zmieniła swojego miejsca na orbicie wokół Słońca, zmieniła się tylko konwencja zapisu dat.


Błąd 3: Najzabawniejsze (o ironio!) w tej komedii pomyłek jest to, że pan Ruchlis zdaje się ignorować najważniejszy w tej całej historii fakt:

kalendarz został zmieniony właśnie po to, żeby dostosować go do tego, co widać na ekliptyce, a więc do rzeczywistego położenia na niej Słońca.

To nie Słońce zmienia położenie na niebie po to, żeby dopasować się do nieprawidłowo obliczonego kalendarza, lecz to ten kalendarz przystosowuje się do rzeczywistego położenia Słońca na ekliptyce!

Mówiąc inaczej rząd brytyjski w XVIII wieku nie przesunął Słońca z Wodnika do Ryb, ponieważ królowie, rządy ani papieże nie mają aż takiej mocy, by ruszyć Słońce!!!

Rząd zmienił to, co zmienić był w stanie, czyli kalendarz, który ignorował prawa obowiązujące w astronomii i astrologii, przystosowując go do tego, co każdy astronom i astrolog widział w owym czasie na niebie.


Jest to tak oczywiste, że aż zdumiewające, że można popełnić tak kompromitujący błąd w myśleniu.

Żeby naprawdę dobrze zrozumieć o co tu chodzi trzeba wiedzieć to i owo na temat astronomii. Dlatego od podstaw wytłumaczę niewtajemniczonym co to jest ekliptyka i zodiak (na mojej stronie tłumaczone jest to wielokrotnie i do znudzenia, więc kto już to wie, może ten fragment pominąć).

Ekliptyka to wielkie koło na sferze niebieskiej, po którym w swym rocznym obiegu porusza się słońce (oczywiście wiem, że to ziemia porusza się wokół słońca, ale dla obserwatora stojącego na powierzchni ziemi wygląda to tak, jakby przemieszczało się słońce).

ekliptykę podzielono przed wiekami na 12 równych odcinków, zwanych znakami zodiaku. Te znaki otrzymały nazwy od leżących na ich tle gwiazdozbiorów, ale oczywiście poza wspólnymi nazwami nic więcej tych obiektów nie łączy.

Z tego powodu, jeśli Słońce w danym dniu przebywa w znaku Ryb, to nie może jednocześnie przebywać w znaku Wodnika. Proste i oczywiste? Jak widać nie dla pana Ruchlisa, który jest inteligentny inaczej...

Żeby rzecz wyjaśnić jeszcze dokładniej opowiem, w jaki sposób w ogóle doszło do wykreślenia owych 11 (a właściwie 10) dni z kalendarza.

W XVI wieku w stolicy apostolskiej sprawował rządy wykształcony papież Grzegorz XIII (1502-85). Zauważył on, że z każdym rokiem święta Wielkiej Nocy wypadają coraz później, postanowił więc dowiedzieć się, dlaczego tak się dzieje i coś na to zaradzić. Wezwał w tym celu najsławniejszych astronomów swoich czasów (a było wśród nich zapewne wielu astrologów, ponieważ w tamtych czasach astronomia i astrologia były siostrami-bliźniaczkami) i zadał im pytanie, jaka jest przyczyna zamieszania i co należy uczynić, by wszystko było tak, jak być powinno.

Wtedy astronomowie zaprowadzili go do katedry i pokazali pewien punkt na posadzce. Dokładnie w dniu przesilenia wiosennego punkt ten powinien być oświetlony niewielką plamą słońca, padającego ze szczeliny w sklepieniu katedry. Niestety, od wielu już lat plama słońca padała daleko od miejsca, które wskazali astronomowie. Wyjaśnili oni zatroskanemu papieżowi, że rok naprawdę trwa 365 dni 5 h 48 min 46 s, a nie 365 dni, jak ustalono za rządów Juliusza Cezara. W ciągu wielu lat, które upłynęły od czasów Juliusza Cezara ta niewielka pomyłka skumulowała się i stała się wielką pomyłką. Z tego powodu potrzebna jest reforma kalendarza i przystosowanie go do realiów astronomicznych (a zatem i astrologicznych, ponieważ astrologia posługuje się identycznymi wyliczeniami, jak astronomia).

Po uzyskaniu tych wyjaśnień papież podjął decyzję, że należy wprowadzić nową rachubę czasu. Nowy kalendarz zaczął obowiązywać 4 października 1582 roku. Po tym dniu datę zmieniono na 15 października, opuszczając 10 dni.

Ten drobny zabieg wywołał ogromne oburzenie ludu, który uznał, że papież ograbił ludzi, kradnąc im 10 dni z życia. Z tego powodu wybuchły gwałtowne zamieszki.

Po wykreśleniu owych 10 dni z kalendarza następnej wiosny plama słońca powróciła na właściwe miejsce na katedralnej posadzce. My wiemy, że stało się tak z powodu wykreślenia 10 dni z kalendarza, ale pan Ruchlis i zachwycone jego „mądrością” bezmyślne owieczki wierzą w to, że papież przesunął Słońce z Wodnika do Ryb!!! Zdumiewające!!! I kto tu jest ciemnym matołkiem?

Kalendarz ten, chociaż słuszny z astronomicznego punktu widzenia wcale nie stał się jedynym kalendarzem obowiązującym w całym świecie. W 1582 r. przyjęły go kraje katolickie (w tym i Polska), kraje protestanckie wprowadziły go dopiero w XVIII wieku, a kraje Europy Wschodniej, Bałkańskie oraz Turcja - dopiero na początku XX wieku.

Przyjmując rozumowanie pana Ruchlisa musielibyśmy dojść do wniosku, że w krajach protestanckich do XVIII wieku, a w Rosji, Bułgarii, Turcji aż do początku XX wieku Słońce w tym samym czasie przebywało w innych znakach zodiaku, niż w krajach katolickich.

Proszę sobie teraz odpowiedzieć - kto tak naprawdę wyszedł na kompletnego głupca?

Krytykując rzecz, o której nie ma się zielonego pojęcia i wyśmiewając coś, czego nigdy się nie próbowało poznać łatwo o kompromitację...

W dniu, w którym urodził się pan Jerzy Waszyngton Słońce stało dokładnie w 3°24' znaku Ryb, co każdy astronom i astrolog tamtych czasów mógł stwierdzić używając prostych narzędzi astronomicznych.

Jest przecież zupełnie oczywiste, że dzień, który był zapisany w kalendarzu juliańskim jako 11 lutego 1732 roku, a w kalendarzu gregoriańskim jako 22 lutego 1732 roku to astronomicznie (gwiazdowo) jest ten sam dzień.


Wygląda na to, że pan Ruchlis jest błędnie przekonany, że astrologia wyciąga jakieś wnioski z zapisu samej tylko daty urodzenia - czyżby z zawartych w niej cyferek? - w takim razie myli astrologię z numerologią.

Jeszcze większą kompromitacją rzetelności i wiarygodności pana Ruchlisa byłoby przyjęcie, że wierzy on w to, że gazetowa zabawa we „wróżenie” z solarnych znaków zodiaku jest astrologią. Jeśli sądzi on, że ta zabawa ma cokolwiek wspólnego z prawdziwą astrologią, to zdradza tym samym całą swoją bezgraniczną ignorancję i złą wolę, wyśmiewając dziedzinę wiedzy, o której nie ma nawet śladowego pojęcia. Rozpowszechnianie niewiedzy i kłamstw z całą pewnością nie przynosi mu zaszczytu.

W anegdotce mamy tak piramidalne nagromadzenie kłamstw, bzdur i kompletnych idiotyzmów, że aż trudno uwierzyć, że ktokolwiek może to przyjąć za dobrą monetę. A jednak może. Nie do wiary, ale właściciel witryny, z której pobrałam tę anegdotkę, człowiek podobno z wyższym wykształceniem, znany z tego, że bezlitośnie wyśmiewa się z rzekomego nieuctwa astrologów wziął tę historyjkę za dobrą monetę i... tym sposobem zdemaskował swoje własne nieuctwo.

Chcąc obliczyć jakikolwiek horoskop musimy ustalić najpierw jaki jest obiektywny czas, ponieważ bez tego popełnimy mnóstwo błędów i uzyskamy rezultaty takie same, jak pan Ruchlis, czyli pozbawione wszelkiego sensu.

Obecnie Efemerydy podają daty według kalendarza gregoriańskiego, ale w czasach, gdy obowiązywał kalendarz juliański wyglądały one odpowiednio do wymogów tamtych czasów. Mówiąc inaczej Efemerydy zawsze podają rzeczywiste, astronomiczne pozycje planet niezależnie od tego, jaki stosujemy kalendarz.

Takim obiektywnym, można powiedzieć „kosmicznym” czasem, bez którego w ogóle nie da się obliczyć żadnego horoskopu jest CZAS GWIAZDOWY, który jest niezależny od obowiązujących aktualnie kalendarzy, stref czasowych i miejsca na ziemi. Czas gwiazdowy jest to „kąt godzinny punktu Barana”. Na tej podstawie wyliczamy czas uniwersalny, czyli CZAS SŁONECZNY ŚREDNI południka w Greenwich.


Dla podanego w anegdotce przykładu nie musimy przeliczać go na czas strefowy (lokalny), gdyż Greenwich jest dzielnicą Londynu, musimy jednak to zrobić, jeśli obliczamy horoskop dla każdego innego miejsca na świecie.

Już samo określenie „czas słoneczny średni” wyjaśnia praktycznie wszystko. Jest to czas, wynikający z obserwacji położenia Słońca na niebie, czyli na ekliptyce.

Ekliptyka podzielona jest na 12 równych, 30-stopniowych odcinków, zwanych znakami Zodiaku. Tak więc wystarczy jedno spojrzenie przez lunetę, by od razu wiedzieć, w którym stopniu którego znaku Zodiaku przebywa Słońce w danym dniu bez względu na to, czy obowiązuje w danej chwili kalendarz juliański, gregoriański czy francuski rewolucyjny.

* * * * *

DLA WYJĄTKOWO OPORNYCH - jeszcze raz:

Jeśli wciąż tego nie rozumiesz, proponuję przeanalizować ten tekst jeszcze raz, po kolei - żeby zrozumieli nawet oporni, czyli ci, którzy popsuli sobie mózgi czytając książki pana Ruchlisa i ucząc się „logiki” na takich kursach jak ten...
Kiedy Jerzy Waszyngton był młody, jego znakiem zodiaku był Wodnik, ponieważ Waszyngton urodził się 11 lutego. Jednak później jego znak zodiaku zmienił się na Ryby, pomimo iż nie zmieniła się jego osobowość. W jaki sposób dokonała się ta niezwykła przemiana?

Jeśli człowiek urodził się w dniu, w którym Słońce stało w tym 30-stopniowym sektorze ekliptyki, który umownie został nazwany znakiem Ryb, to znaczy, że przebywało ono w znaku Ryb a nie Wodnika i żadna siła nie zmieni tego faktu. Nie zmieni tego zmiana kalendarza na gregoriański, francuski rewolucyjny ani jakikolwiek inny. Tego dnia Słońce było tam, gdzie było i nic na to nie da się zaradzić. Jeśli tego nie rozumiesz, to nie poddawaj się, zaraz wyjaśnię to jeszcze dokładniej.
W połowie XVIII wieku rząd brytyjski przyjął kalendarz gregoriański, zaproponowany w roku 1582 przez papieża Grzegorza XIII. Kalendarz juliański oparty był na roku o długości 365 dni. To jednak jest o ćwierć dnia za mało. W wyniku tego kalendarz stopniowo się opóźniał. Aby zniwelować różnicę, która powstała do połowy XVIII wieku, rząd brytyjski zdecydował, że należy opuścić 11 dni, by móc przyjąć bardziej poprawny kalendarz gregoriański.

Otóż to. Kalendarz był błędny, mylił się i opóźniał, czyli nie uwzględniał rzeczywistego położenia Słońca na ekliptyce. Słońce natomiast się nie myliło ani nie opóźniało i w rzeczywistości w tym spornym dniu było w Rybach, a nie w Wodniku. Słońce z całą pewnością nie przystosowuje się do błędnych kalendarzy, lecz robi swoje. Wiedział o tym każdy astrolog tamtych czasów, ponieważ miał lunetę i umiał liczyć, dzięki czemu nie dawał się oszukać kalendarzowi.
Daty urodzenia wszystkich w Królestwie Brytyjskim, włączając w to Jerzego Waszyngtona, zmieniły się nagle o 11 dni. Data urodzenia samego Waszyngtona, pierwotnie 11 lutego, zmieniła się nagle na 22 lutego; tym samym zmienił się również jego znak zodiaku: z Wodnika na Ryby.

Jest zupełnie oczywiste, że dzień, który był zapisany w kalendarzu juliańskim jako 11 lutego 1732 roku, a w kalendarzu gregoriańskim jako 22 lutego 1732 roku to ASTRONOMICZNIE czyli GWIAZDOWO jest ten sam dzień. W tym dniu, bez względu na to, jak go zapisano w kalendarzu, Słońce stało dokładnie w 3°24' znaku Ryb, co każdy astronom i astrolog tamtych czasów mógł stwierdzić używając prostych narzędzi astronomicznych, np. lunety.
To wydarzenie większości z nas może wydawać się zabawne, ale dla wyznawców astrologii może stanowić bardzo poważny problem. Dokładna data urodzenia jest podstawowym czynnikiem w ustalaniu horoskopu. Tymczasem mamy tu do czynienia z sytuacją, kiedy w ciągu życia zmieniają się - w uzasadniony sposób - daty urodzeń milionów ludzi.

Pan Ruchlis zdaje się ignorować najważniejszy w tej całej historii fakt, że kalendarz został zmieniony po to, żeby dostosować go do rzeczywistego położenia Słońca na ekliptyce. To nie astronomia przystosowuje się do kalendarza, to nie Słońce zmienia położenie na niebie po to, żeby dopasować się do nieprawidłowo obliczonego kalendarza, lecz to ten kalendarz dostosowuje się do rzeczywistego położenia Słońca na ekliptyce. Osiołek z tego pana Ruchlisa, aż wstyd.

Do obliczenia horoskopu astrolog potrzebuje dokładnej daty urodzenia, na podstawie której ustala on tzw. „czas gwiazdowy”, czyli czas uniwersalny, obowiązujący we wszechświecie. Na podstawie czasu gwiazdowego oblicza on czas lokalny, a do tego potrzebne jest jeszcze miejsce urodzenia oraz podany z dokładnością do 15 minut czas tego zdarzenia. Dzięki takiej metodzie postępowania żaden astrolog nie da się nabrać na żadne sztuczki z kalendarzami ani mylnymi konwencjami zapisu dat. Dlatego w tamtych czasach wszyscy ludzie na świecie żyli w błędzie, oprócz astrologów i uczonych astronomów, którzy doskonale wiedzieli o tym, że kalendarz się myli...
Jak astrologowie zareagowali na to poważne zagrożenie dla podstawowej przesłanki ich teorii? W ogóle nie zareagowali! Po prostu postępowali tak jak poprzednio, ignorując „znikające” 11 dni. Nie zrozumieli, jakie znaczenie ma ten fakt dla głównej przesłanki ich konstrukcji myślowej - powinni tymczasem powiedzieć sobie: „STOP. Coś nie gra z tą naszą teorią. Musimy sprawdzić, co.

A na co mieli reagować? Dla astrologów i astronomów nic się nie zmieniło, ponieważ nie bacząc na obowiązujący kalendarz zawsze wiedzieli oni w którym stopniu którego znaku przebywa Słońce w interesującym ich momencie. A że nie wiedział tego lud, a nawet sam papież? Dla mędrców nie ma to żadnego znaczenia.

Zainteresowanych obiektywną prawdą o astrologii zapraszam na blog Wszystko co chcielibyście wiedzieć o astrologii (FAQ) i na moją stronę www, gdzie demaskuję wszystkie znane mi racjonalistyczne, sceptyczne i kościelne kłamstwa na temat "królewskiej wiedzy".

2 Comments:

Maciej St. Zięba said...

Szanowna Pani Mario,
bardzo słusznie pisze Pani: „Żeby móc logicznie udowodnić nieprawdziwość jakiejś teorii trzeba ją najpierw ZNAĆ, gdyż w przeciwnym wypadku nie wie się w ogóle o czym się pisze, a następnie po kolei obalić naukowo jej założenia.” Niestety, trzeba przyznać, że zadanie osoby polemizującej z wcześniejszą krytyką („polemika z polemiką”) jest jeszcze trudniejsze – polemista taki nie może sobie również pozwolić na żadne błędy i pomyłki, musi, po prostu MUSI sprawdzać fakty po kilka razy i dokładniej. Tymczasem krytykując tezy Hy Ruchlisa (z ogólną wymową tej krytyki zgadzam się i wiele punktów utrafiła Pani bardzo celnie) powieliła Pani kilka jego błędów i dodała własne. [Przyznaję, że odwołuję się tutaj do pełnej wersji Pani polemiki – ale tam nie ma miejsca na komentarz – i nie zadałem sobie trudu by sprawdzić, czy wszystkie cytaty stamtąd są też dostępne w wersji „(drastycznie) skróconej”].
1) Powiela Pani błąd Ruchlisa, że kalendarz juliański miał 365 dni. Faktycznie miał on 365,25 dnia. Istota reformy Juliusza Cezara w stosunku do poprzedniego rzymskiego kalendarza 365-dniowego polegała WŁAŚNIE na dodaniu dnia przestępnego co 4 lata. Reforma Grzegorza XIII spowodowała, że dzień przestępny jest dodawany nie w każdy rok o numerze dzielącym się przez 4 (o czym niżej).
2) Pani literacki opis, co się działo za pp. Grzegorza XIII jest bardzo poetycki, ale nieprawdziwy. Pisze Pani „papież Grzegorz XIII (1502-85) zauważył, że z każdym rokiem święta Wielkiej Nocy wypadają coraz później, postanowił więc dowiedzieć się, dlaczego tak się dzieje i coś na to zaradzić.” W tym zdaniu jest kilka błędów na raz.
a) Nie ma żadnej możliwości zauważyć, że „Wielkanoc z każdym rokiem wypada coraz później”. Można by jeszcze być może coś analogicznego napisać o Bożym Narodzeniu (święcie stałym; zob. niżej o prawosławnym BN), ale i to nie w skali „każdego roku”, lecz dopiero wielu stuleci, bo kalendarz juliański daje różnicę JEDNEGO DNIA z rokiem zwrotnikowym dopiero po 128 latach. Nie można o Wielkanocy.
b) Przede wszystkim Wielkanoc to święto ruchome, uzależnione od faz księżyca (wypada ona między 22 marca a 25 kwietnia). Weźmy ostatnie 15 lat (1998-2013): 12.04, 04.04, 23.04, 15.04, 31.03, 20.04, 11.04, 27.03, 16.04, 08.04, 23.03, 12.04, 04.04, 24.04, 08.04, 31.03. W roku 2014 będzie to 20.04. W XVI wieku w powszechnym użyciu były tabele obejmujące całe stulecia, i dopiero one nie pozwalały zauważyć sporadyczne odstępstwa. Ale tylko specjaliści potrafili to liczyć.
W kalendarzu juliańskim liczono (prawosławni nadal liczą) to tak. Zwykły („mały”) cykl Wielkanocy (po którym okresie wypada ona ponownie w te same daty „księżycowe”) to 19 lat; dodanie do tego słonecznych dni przestępnych powoduje, że pojawia się „średni” cykl – 310 lat (po 310 latach narasta jeden dzień „księżycowy” różnicy, co powoduje, że zaczynają się kolejne cykle 19 letnie obejmujące inne daty „księżycowe” niż w poprzednim 310-letnim okresie [zauważmy, że okres 22.03-25.04 obejmuje 35 dni, nie 19] – ale układ wykazuje podobną regularność); „duży” cykl – to 5.890 lat [NWW(19, 310)]. W kalendarzu gregoriańskim znacznie się to skomplikowało – cykl 310-letni przestał być cyklem, a dziś wiemy, że duży cykl jest częścią jeszcze większego cyklu [pełny „bardzo duży” cykl podobno obejmuje dokładnie 5.700.000 lat], ale tym niech się martwią ludzie żyjący w CXVII-CXVIII wieku (czyli w latach 11.600-11.800; dwa cykle „duże”) lub później.
Bardzo to skomplikowane (nie tylko w XVI wieku wymagało to dobrego wykształcenia), ale musiałem to przedstawić, by moje argumenty, a zwłaszcza konkluzje, znów nie były gołosłowne (to jest cena polemiki z polemiką z polemiką: żeby sprostować błąd zawarty w dwóch słowach trzeba niekiedy napisać dwie strony). Da się to podsumować następująco: Nie ma prostych możliwości zauważenia, że coś wypada „jakoś nie tak”.

Maciej St. Zięba said...

c.d.
c) To nie Wielkanoc wypadała coraz PÓŹNIEJ (jako święto wypadające w I niedzielę po I wiosennej pełni księżyca” (która wypada w dniu lub po równonocny wiosennej) – czyli uzależnione od zjawisk astronomicznych – wypadała zawsze w „takim samym momencie”), tylko równonoc wiosenna (zjawisko astronomiczne) wypadała coraz WCZEŚNIEJ wg kalendarza juliańskiego, co CZASEM powodowało, że trzeba było świętowanie Wielkanoc (zjawisko kulturowe, nie astronomiczne) opóźnić o jeden miesiąc księżycowy, bo inaczej wypadłaby w roku poprzednim (21 marca był dniem początku roku) – czyli rok miałby dwie Wielkanoce. Por. jak czasem Wielkanoc prawosławna wypada razem z naszą, a czasem o ok. miesiąc później (np. w 2013 – 05.05) [czasem tylko o tydzień (np. 2012 – 15.04) – ale to dlatego, że prawosławni mają nieco inną definicję Wielkanocy – „I niedziela po I sobocie po I wiosennej pełni księżyca” (czyli I niedziela po żydowskim święcie Paschy, które wypada w taką pierwszą sobotę) – a czasem między taką pełnią a taką I sobotą już jest niedziela – i wtedy jest rzymskokatolicka i protestancka Wielkanoc, a prawosławna później].
d) W kalendarzu gregoriańskim rok jest KRÓTSZY, a nie DŁUŻSZY od roku juliańskiego, ponieważ co 100 lat rok dzielący się przez 4 NIE JEST przestępnym (a raczej 3 razy w ciągu 400 lat, skutek czego mogliśmy obserwować w roku 2000 właśnie, który był przestępny, mimo, że jego numer dzielił się przez 100, bo dzielił się też przez 400). Rok gregoriański ma więc 365,2425 dnia.
3) Pisze Pani: „Po tym dniu datę zmieniono na 15 października, opuszczając 10 dni (a nie 11, bo po 4 października następuje 5 października, a więc 15 - 5 = 10 a nie 11; nawet tak proste rachunki są zbyt skomplikowane dla pana "mistrza logiki").
Otóż nie zauważa Pani konsekwencji tego, co Pani wcześniej pisze:
„W połowie XVIII wieku rząd brytyjski przyjął kalendarz gregoriański, zaproponowany w roku 1582 [a więc w XVI w. – przyp. mój, MSZ] przez papieża Grzegorza XIII.”
Wielka Brytania (i jej kolonie, w tym i w Ameryce) przyjęła kalendarz gregoriański w r. 1752, w tym czasie różnica urosła o kolejny dzień (minęło więcej niż 128 lat), stąd zmiana kalendarza spowodowała usunięcie 11 dni (po 2 września nastąpił 14 września), nie 10. Różnica między dwoma kalendarzami nadal narasta – łatwo to zauważyć obserwując, że prawosławni świętują Boże Narodzenie 7 stycznia (co dla nich jest 25 grudnia – 13 dni różnicy).
Przy okazji jeszcze jedna uwaga: kalendarz francuski z przełomu XVIII i XIX wieku nazywa się naprawdę "francuski republikański", a nie "francuski rewolucyjny", jak nas uczono w szkołach za czasów PRL.
Z poważaniem,
Maciej St. Zięba
PS. Po polsku poprawnie powinno być "blogu" nie "bloga" (jak "listu", "tekstu", "stoku", "stogu"). Proszę sprawdzić u Prof. J.Miodka.