poniedziałek, 5 maja 2008

Koniec świata w 2012 roku

Zamieszanie związane z rzekomym "końcem świata" w 2012 roku wzięło się z niewłaściwego zrozumienia wiedzy pochodzącej z kalendarza Majów.

Za sprawą precesji Ziemi tak zwany punkt Barana (zwany inaczej punktem równonocy) przesuwa się i wędruje przed kolejnymi gwiazdozbiorami, jednak w przeciwną stronę niż znaki zodiaku. Zależnie od tego, na tle którego gwiazdozbioru aktualnie się on znajduje, na Ziemi następuje kolejna Era.

Obecnie kończy się Era Ryb i zbliża się Era Wodnika

Każda Era liczy w przybliżeniu 2000-2500 lat.

Pełny cykl obiegu Punktu Barana trwa 25 770 lat. Nasi uczeni ten okres nazywają "rokiem platońskim", Aztekowie "słońcem", a Majowie "ŚWIATEM".

Obecnie zbliżamy się do końca "świata" według kalendarza Majów, czyli do końca nie tylko Ery Ryb, ale całego roku platońskiego. Nie oznacza to wcale końca ludzkości, lecz koniec kolejnego, liczącego ok. 26 000 lat cyklu ewolucyjnego, którego początkiem (według Majów) były narodziny planety Wenus.

Przejście z Ery Ryb do Ery Wodnika przyniesie zmianę paradygmatu z religijnego na racjonalistyczny. Obecnie tendencja ta jest już coraz wyraźniej widoczna. Kościół Katolicki przeżywa stale pogłębiający się kryzys, a ateizm i materializm oraz pop-nauka stają się nową "religią" dla mas.

8 Comments:

Anonimowy said...

Hmm..szczerze mówiąc nie miałem pojęcia że istnieją jakiekolwiek Ery czy to Ryby czy Wodnika. No ale przez zmienienie się Ery nagle chyba ludzie nie zrobią wielkiego kroku do przodu pod względem technologii etc.... xP A zresztą lepiej żyć w niewiedzy i nie gdybać na temat przyszłości :P

Druga sprawa, majowie byli bardzo, niesamowicie inteligentni i wiele z tych ich rzeczy się sprawdzało, to był lud niezwykły.
Ale czy aż na taką skalę? Na jakiej podstawie Majowie mieliby to stwierdzić? I tu zagadka jest...

astromaria said...

Ery wzbudzają pewne kontrowersje, nawet wśród astrologów, którzy lubią mieć swoje własne zdanie na niektóre tematy (chyba chodzi o to, że są one trochę niewygodne dla ludzi "wierzących", czyli wiadomo dla kogo). O erach napiszę w takim razie osobną notkę, w której wyjaśnię mniej więcej o co z nimi chodzi.

Co do Ery Wodnika ("New Age") to narosło wokół niej mnóstwo legend, a oczekiwania z nią związane zapewne są mocno przesadzone.

Co do Majów: czym innym jest lud, który żył sobie przed wiekami, a czym innym ich kapłani, o których niektórzy mówią, że byli... przybyszami z Arktura, a nie ludźmi. Jeśli faktycznie, to wszystko staje się jasne. Albo wręcz przeciwnie ;)

No i z tego drugiego założenia wynika jeszcze dalej idący wniosek: skoro maczały w tym wszystkim palce pozaziemskie siły, to przejście w nową erę faktycznie może okazać się przełomowe, o czym piszę tu i tam, zarówno na swoich blogach, jak i na stronie.

Anonimowy said...

Generalnie nie wierzę w tego typu 'nowoczesne' proroctwa (choć miło o tym poczytać), myślę, że w Biblii znajdziemy to samo w o wiele bardziej skondensowanej postaci (i oczywiście w Biblijnym języku), nie obchodząc tego tak naokoło. ;) Dopóki tak właśnie będzie, wiele z tych hipotez (dla mnie - hipotez) być może w mniejszym-większym stopniu jest prawdą. Nie czyni mi to różnicy; porównywać dwa zinterpretowane teksty ('nowoczesne', prawdziwie nawiedzone objawienia + Biblia) to wyczyn na którym nie zamierzam polegać. To by było na tyle, słowem wstępu. :P

astromaria said...

Jeśli chodzi o Kalendarz Majów, to polecam jego lekturę (http://www.maya.net.pl/), jest to bardzo interesująca sprawa.

Tego, co ma się wydarzyć w przyszłości nie dowiemy się, dopóki owa przyszłość nie zamieni się w teraźniejszość. A więc w tym przypadku mamy jeszcze 4 lata niepewności i spekulacji.

Wszystko wskazuje na to, że ludzie po prostu uwielbiają przepowiednie, szczególnie te najbardziej przerażające, mówiące o potwornej zagładzie całej planety i karze spadającej na ludzkość. Nie rozumiem tego, ale takie są fakty. Na mojej stronie internetowej jest tekst pt. "Przepowiednie" i statystyki pokazują, że to on generuje mi prawie cały ruch.

Anonimowy said...

Ech, w sumie to oczywiste co ma się złego wydarzyć. I każdy choć trochę myślący nad tym zagadnieniem sam do tego dojdzie. I w sumie nie potrzeba mi przepowiedni czy kalendarza majów, który jak napisałaś wcale nie oznacza końca świata czyli apokalipsy, krzyża na niebie, jezusa stępującego na zimie itd. tylko koniec Ery Ryb.

Prawda jest taka, że jeśli nie rozwali nas żaden meteoryt to zginiemy albo od wybuchu bomby atomowej (co wydaje mi się najbardziej prawdopodobne) albo utoniemy we własnych odchodach, śmieciach i zanieczyszczeniach... co zresztą dzieję się na naszych oczach, bo każdy wie o kataklizmach i topnieniu lodowców.


Ale na pocieszenie powiem, tylko, że Polska jest jednym z najbezpieczniejszych miejsc na ziemi jeśli chodzi o kataklizmy na podłożu naturalnym ^^

astromaria said...

Natura ma własne sposoby regulowania równowagi w naturze. Jeśli ludzie się nadmiernie rozmnożą, na pewno któryś z nich zastosuje. Może będzie to epidemia, może krwawa wojna, a może meteor. Dziś już wiemy, że na ziemi co jakiś czas nastaje wielka zagłada życia. Zwykle sprawcami są meteory.

Ten tekst o "końcu świata" napisałam po to, żeby głuptasy poszukujące hiobowych wieści poznały prawdę alternatywną, ale nie wiem, czy oni tego potrzebują. Być może potrzebują się bać. Lub cieszyć się na myśl, że to spadnie wybiórczo tylko na jakichś "onych" - niewierzących, sąsiadów lub innych "nie-naszych".

A co do bezpieczeństwa Polski - właśnie ominął nas kolejny huragan.

Wojciech P. P. Zieliński said...

Niezależnie od tego czy jesteśmy w okresie przejściowym pomiędzy erami, nie liczyłbym na żaden koniec świata. Tego typu pomysły można w prosty sposób wyjaśnić na gruncie psychologii człowieka. My po prostu lubimy sobie opowiadać tego typu historie, gdyż odczuwamy ciągłą chęć rewolucyjnych zmian. Jeśli nasze życie wydaje nam się szare i ponure, albo nie jesteśmy kimś sławnym/bogatym/podziwianym (niepotrzebne skreślić), marzymy o jakimś ogromnym wydarzeniu, tak brzemiennym w skutkach, że będzie miało wpływ na wszystkich. I wówczas w naszych marzeniach pojawia się taka mała iskierka, która podpowiada, że w nowej rzeczywistości staniemy na wysokości zadania i będziemy pomagać innym, budować nowy świat... To da nam poczucie brania udziału w czymś wspaniałym. Ot, i całe wyjaśnienie popularności przepowiedni o końcu świata.

Anonimowy said...

To nie czas na technologien, ale na idee. W dole artykulu jest naprowadzenie